Na wstępie jeśli nie interesuje Cię to, masz zamiar krytykować wydarzenie, w prawym górnym rogu jest czerwony X.
Wiecie, że jestem z okolic Krakowa ale nie wspominałam, że na Światowe Dni Młodzieży zostaje w mieście. Niby oczywiste, ale patrząc po tym jak "wyludniony" jest Kraków, przestaje być to aż tak klarowne. Tak więc dzięki znajomemu mogłam przywitać Papieża na lotnisku (a 31.07 pożegnam go) jak i również będę na jednym wydarzeniu. Dziś za to wieczorem pojechałam na Franciszkańską 3. Przyznam tłok był niesamowity, ale tą niedogodność rekompensuje atmosfera. Szczęśliwi, śpiewający młodzi i nie tyko. Te kolory flag i ich okryć, to wszystko wyzwala w człowieku (przynajmniej u mnie) dobre emocje. Potem to co działo się pod oknem, każdy słuchał co Papież Franciszek miał do powiedzenia, każdy szczęśliwy, ta energia jest nie do opisania. Gdy Papież już zniknął e swoim pokoju, poszliśmy na rynek. Tam kolejna fala radości, kolorów i muzyki. Wszyscy tańczą, śpiewają i są otwarci (tu można zaznaczyć miły gest dziewczyny z Ameryki, która podarowała mojej siostrze ołówek z wizerunkiem Snoopiego). Wiele grup wita się przybyciem piątki, nie tylko z sobą ale też każdym kto jest obok.
Macie tu kilka zdjęć, które były robione przez mojego tatę i mnie, niestety komórkami, bo oczywiście nie wzięliśmy aparatów (tacy mądrzy xd)
To co się dzieje jest nie do opisania. W życiu nie przybiłam tyle piątek. :p
Na blogu będzie jeszcze jeden post związany z ŚDM, a w nim będzie dużo więcej zdjęć.
Teraz taka mała prośba, postarajcie się wczuć troszkę w ten klimat. Wiem, że teraz wiele osób nie wierzy i szuka prawdy, nie zmuszam, nie nalegam, a proszę. Szczerze jakiś rok temu byłam bardzo sceptycznie nastawiona na to wydarzenie, ale w ciągu roku dużo się zmieniło. Wyjście na spotkanie na Tauron Arenie miało chyba największy wpływ, bo atmosfera była cudowna. Tu krótki filmik z tego jak to wyglądało.
Mam nadzieje, że nie odbierzecie źle tego posta. Taki trochę inny, no ale cóż czasami trzeba :D Dobranoc!
Miałam przyjemność uczestniczyć w obu tych wydarzeniach i przekonałam się, jak wiele siły może dać wspólnota ludzi pozytywnie zakręconych na punkcie wiary. Nie jest to grupa "młodych staruszków" przykutych do klęcznika w kościele 24/7, tak jakby się to mogło wydawać. Cechuje ich przede wszystkim optymizm, szczęście i odwaga w wyznawaniu wiary. Tego się nauczyłam przez ten tydzień. Świetny post jak zawsze! ^^
OdpowiedzUsuń